wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 4


Weekend minął w oka mgnieniu, i już był poniedziałek. Prawie jak zawsze przyszła po mnie rano Helen, i udałyśmy się w drogę do szkoły. 
-Co to w ogóle była za akcja na wyścigu co?- zapytałam. 
-Izzie naprawdę przepraszam, że Cię zostawiłam, no ale Niall, jejku, on jest taki słodki- powiedziała zażenowana. 
-Nic się nie stało- zaśmiałam się.- Podoba Ci się!- uśmiechnęłam się szeroko. 
-Ugh, co, nie. Nie nie nie. To tylko przyjaciel. 
-Ta? Winny się tłumaczy. 
-Dobra dobra, zostaw nas w spokoju- zaśmiała się.- Lepiej opowiadaj, jak tam Zayn- poruszyła zabawnie brwiami. 
-Spierdalaj, tak samo jak w przypadku Twoim i Niall'a, to tylko przyjaciel. Jest przystojny, ale to za wcześnie, by stwierdzić, że mi się podoba. 
-Dobrze, wiem o co chodzi- uśmiechnęła się, więc oddałam uśmiech. 

Doszłyśmy do dużego budynku, poszłyśmy pod klasę i usiadłyśmy przy ścianie zajadając jabłka. Po 5 minutach dołączyła do nas reszta, witając się. Wszystkie pary, wraz z "nieparą" Nialler'em i  Hel, poszli na dwór, a ja z Zayn'em zostaliśmy, ponieważ oboje mamy tak samo leniwe dupy i po prostu nie chciało nam się, więc przysiadł się do mnie. 
-Jak tam weekend?- zagadnął. 
-Dobrze, wypoczęłam po piątkowych wrażeniach, nie narzekam. 
-Oj ale nie zaprzeczysz, że było fajnie- uśmiechnął się. Ugh, kurwa kurwa kurwa jak perfekcyjnie. 
-Tak, i wygrałeś- zaśmiałam się. Gadaliśmy i gadaliśmy. Przyjemnie prowadzi się z nim rozmowę, a bynajmniej prowadziło, dopóki nie dosiadła się do nas Mia. Usiadła po stronie Zayna. 
-Hej Zaaaaaayn, co u Ciebie?- zapytała i zarzuciła włosy na bok. 
-Dobrze, a u Ciebie, Mia? 
-Też ok. Byłam na wyścigu, gratulacje, wiedziałam, że wygrasz. 
-To było wiadome- zaśmiał się, a ja czułam zazdrość? Nie, nie mam o co, nie o niego i nie o tą debilkę. Gadali, gawędzili, a ja czułam, jak mi ciśnienie rośnie. Nie wytrzymałam i wybuchłam. 
-Mia kurwa mać, mam do obgadania pewną kwestię z Zayn'em, możesz wypierdalać?- powiedziałam bardzo szybko. 
-Nie, nie mogę. 
-Ale ja powiedziałam, że masz iść. 
-Ale ja mam to w dupie. 
-Mia, kurwa, nie rozumiesz, że mam do Malika ważną sprawę? 
-Nie, matko. Nie denerwuj się bo Ci pryszcze wyjdą- zaśmiała się. 
-Mi może wyjdą, Tobie już wyszły- uśmiechnęłam się triumfalnie.- A teraz won do swoich przyjaciółek, ups ups, piesków na posyłki.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale zamknęła buzię i po prostu odeszła. 1:0 dla Izzie. Przybiłam piątkę sama ze sobą w myślach. 
-Więc, panno Dickens, jaka to sprawa?- śmiał się jak nienormalny. 
-No, ten, żadna, no bo.. wkurzała mnie, matko- powiedziałam zażenowana odtwarzając w myślach moje zachowanie, i jak mogło to wyglądać w Jego oczach. Wyszłam na totalnie zazdrosną idiotkę, brawo Izz, brawo...

Przyszła reszta bandy, więc zostałam wybawiona. Zadzwonił dzwonek, weszliśmy na pierwszą lekcję, którą była historia.





Cześć. Przepraszamy za taką dość długą nieobecność, ale miałyśmy dużo nauki, po prostu. Przepraszamy, naprawdę! Izzie się wkurzyła ^^. Do następnego, zapraszamy do komentowania ♥

1 komentarz:

  1. Świetne! Uuuu, wkurzona Izzy. ;D Bosz nie mogę doczekać się następnego! <3

    OdpowiedzUsuń